czwartek, 9 września 2010

Wictoriańska zieleń




Minęło dużo czasu od ostatniego wpisu.
Przede wszystkim minęły wakacje. Minęła piękna pogoda i jesień powoli stuka do okien deszczem.
Brak aktywności na blogu nie wynikał bynajmniej z zarzucenia biżuterii, czy tez niechęci do pracy. Po prostu wakacje, promieniujące słoneczną pogodą i umiłowanie letnich aktywności sprawiły, że nie starczyło czasu na podatkowe zajęcia z biżu.
Ale z tym już koniec. Pogody brak. Nowe mieszkanie prawie już urządzone i mieszka się naprawdę cudownie w zielonej okolicy z miłymi sąsiadami. Serweta na stolik skończona, bo w międzyczasie (o ile coś takiego, jak międzyczas istnieje) zapałałam miłością do robótek dzierganych szydełkiem.
Ale wróćmy do tematu głównego, czyli wiktoriańskich kolczyków, zielonych zielenią butelkową-turmalinową.
Bardzo lubię ten styl, choć podejrzewam, że nie odnalazłabym się w wiktoriańskim gorsecie (mam na myśli zarówno aspekt garderobiany jak i społeczny). Pozostaje mi cieszyć się wykonaniem tych ozdób do czasu, aż znajdą inny dom ;)

Cieszy mnie powrót do zaplatania. Mam mnóstwo nowych pomysłów, wypoczęte ręce, już bez kontuzji (nie wiecie, jakie bóle w dłoniach może powodować zaplatanie drutu – ja też nie wiedziałam) i długie jesienne wieczory bez pokus roworowo-spacerowo-ogródkowych.

Szczegółowy opis kolczyków na http://www.zaplecione.pl/

2 komentarze:

lunamin pisze...

Bardzo ładna kompozycja i wykonanie!

Anonimowy pisze...

Świetne wykonanie.
Anna